Naszą bazą podczas wakacyjnego wyjazdu w 2014 r. była miejscowość Paralia Katerinis, położona nad Morzem Egejskim. Ten bardzo popularny latem kurort w pełni zasłużył na swoją sławę – długie piaszczyste plaże, ciepłe i czyste morze, płytka woda idealna dla dzieciaków.
Tour de Europe 2014 (poprzedni wpis: Delfy, miejsce w którym kiedyś ważyły się losy całych narodów). Standardowo podczas naszych wakacyjnych podróży, także i ta w 2014 roku „zacumowaliśmy” na trochę w jednym miejscu. Tym razem padło na Paralia Katerinis, na co dzień niewielką wieś, położoną nad samym Morzem Egejskim, a w sezonie letnim zamieniającą się w tętniący od świtu do późnej nocy wakacyjny kurort. Liczba turystów wielokrotnie przewyższa wtedy liczbę rodowitych mieszkańców. Paralia stanowiła do niedawna samodzielną gminę grecką, dopiero w 2011 r. w ramach reformy terytorialnej włączono ją w obręb większej gminy z siedzibą w oddalonym o 4 km mieście Katerini. Tak powstała Paralia Katerinis, wieś o nazwie łączącej nazwy tych dwóch miejscowości. Mieszkańców Paralia Katerinis ma niewiele ponad tysiąc, w sezonie ma się wrażenie, że składa się ona wyłącznie z hoteli, pensjonatów i domów noclegowych. Nie ma tu kompletnie nic wartego uwagi, jeśli chodzi o zwiedzanie, za to warunki do biernego wypoczynku są wręcz wymarzone, także jeśli chodzi o rodziny z dziećmi. Na całej długości Paralii wzdłuż wybrzeża morskiego ciągnie się szeroka, piaszczysta plaża. Klimat w lecie jest wręcz upalny, więc i woda ma tu temperaturę ciepłej zupy. A dodatkowo zejście do morza jest bardzo łagodne i płytkie, nawet małe dzieci mogą więc bezpiecznie wchodzić do wody, nawet kilkadziesiąt metrów od brzegu. Morze jest spokojne, dając im okazję do spokojnej zabawy w wodzie. Słowem – niemal ideał. No i pół godziny jazdy samochodem dzieli Paralię od ruin antycznego Dionu czy masywu mitycznego Olimpu.Plaża na całej długości jest bezpłatna, choć zamiast kłaść się na ręczniku, można skorzystać z parasoli i leżaków – one także są bezpłatne, ale korzystając z nich trzeba zamówić w restauracji do której należą choć jednego drinka (alkoholowego lub nie) – pod tym jednym warunkiem można na leżaku pod parasolem leżeć bez limitu czasowego.
Po zmroku w Paralii tętni intensywne życie nocne. Turyści przenoszą się z plaż na uliczki miasteczka, wypełniając je dość szczelnie, bywa naprawdę tłoczno. Wypełnione są też wszystkie knajpki i restauracje. Znajdziecie tu też czynny do późnej nocy lunapark, a także kilka głośnych dyskotek. No i nieprzebraną ilość kramów i sklepików ze wszystkim, na co mogą wydać pieniądze turyści – nawet z futrami (w środku lata :-)). Sklepikarze starają się dotrzeć do międzynarodowej gawiedzi, przyciągając turystów szyldami i napisami w ich rodzimych językach – nierzadko można tu zobaczyć też szyldy czy reklamy w języku polskim – ale większość raczej w „polskawym” niż w polskim – właścicielom tylko wydaje się, że napisali coś po polsku. Przykłady na zdjęciach.
Jeśli chodzi o wyżywienie, nie ma problemu z zaopatrzeniem w dużych sieciówkach i małych przydomowych sklepach, ceny nie są wygórowane. Jeśli nie chcecie jeść w renomowanych tawernach z białymi obrusami i kelnerami w białych koszulach, znajdziecie też przydomowe bary z daniami (kurczak, kotlet, kebab, frytki itp.) za 5-7 euro.
Warto też wspomnieć o hotelu, w którym spędziliśmy te błogie 8 dni. Panorama Inn położony jest ledwie 150 m od plaży i zrobił na nas ogromne wrażenie. To nowy hotel i widać to na każdym kroku, w zasadzie jedynym jego minusem jest brak własnego parkingu, ale w Paralii nie ma większego problemu ze znalezieniem miejsca przy ulicy. Czynny od rana do zmroku hotelowy basen był niezwykle miłą odmianą od nagrzanej plaży.
Osobny akapit należy się managerowi hotelu – chyba najlepszemu elementowi tego budynku. Młody człowiek zaczął znajomość z nami od… ustąpienia nam miejsca parkingowego tuż obok hotelu, pierwszego wieczora po przyjeździe. Po prostu wyjechał swoim samochodem, zostawiając nam wolne miejsce, dzięki czemu z bagażami mieliśmy dużo krótszą drogę. Pierwsza ice coffee z lodami następnego dnia także okazała się dla nas darmowa w hotelowym barze. Przez cały czas mieszkania w hotelu Panorama Inn byliśmy przez niego witani, żegnani i dopieszczani.
Przy tym wszystkim hotel Panorama Inn był jak na oferowane warunki bardzo przystępny cenowo, nawet z uwzględnieniem tego, że ze względu na liczebność rodziny wynajmowaliśmy podwójny, łączony pokój (dwa TV, lodówka, balkon z ograniczonym widokiem na morze, taras z widokiem na basen itp.). No i najważniejsze – nie jest położony w ścisłym centrum Paralii, po którym do późnej nocy przewalają się dzikie tłumy turystów. Choć do centrum z Panorama Inn jest ledwie 200 m, to hałas turystów, lunaparku i dyskotek kompletnie tu nie dociera, wieczorem jest cisza i spokój. Wręcz idealnie. Polecamy z czystym sumieniem. A resztę możecie zobaczyć na zdjęciach.
My zapamiętaliśmy pobyt w Paralii jeszcze z jednego powodu. To tam, w hotelowym basenie, nasza najmłodsza pociecha zaczęła samodzielnie pływać. Ot tak, bez lekcji pływania. Szymon po prostu zdjął dmuchane rękawki i… popłynął w basenie. Nie mogliśmy tego nie uwiecznić 🙂A w kolejnym wpisie zaczniemy już pokazywać Wam drogę powrotną do Polski, o wiele dłuższą niż ta dojazdowa. Będzie Macedonia, Kosowo, Albania, Bośnia i Hercegowina i Węgry. Ale najpierw będzie Wergina i powrót do historii wielkiej Macedonii. To tu znajdowała się pierwsza stolica tego antycznego mocarstwa, tu chowano macedońskich królów. Dziś stanowiska archeologiczne Aigai (tak się kiedyś nazywała Wergina) wpisane są na listę UNESCO.
Pełna galeria zdjęć z wakacji w Paralia Katerinis znajduje się na osobnej stronie naszego bloga oraz na naszym profilu na Facebooku.