Druga część naszego zwiedzania Lizbony wzdłuż trasy zabytkowego tramwaju linii 28 to same duże atrakcje: najstarsza dzielnica Alfama („źródło” muzyki Fado), historyczny zamek św.Jerzego, miejska katedra i miejsce narodzin św.Antoniego z Padwy.
Lizbona na weekend (poprzedni wpis: Zwiedzamy Lizbonę trasą zabytkowego tramwaju nr 28, cz.1). Pierwszą część naszej podróży po Lizbonie wzdłuż trasy zabytkowego, żółtego tramwaju linii 28 zakończyliśmy, wysiadając na przystanku Largo das Portas do Sol – bramie do starej Alfamy.
I znów można popatrzeć na kawał historii. Alfama to najstarsza dzielnica Lizbony, kiedyś było to centrum miasta za czasów arabskich. Po Maurach zachował się jedynie labirynt ciasnych, malowniczych uliczek. Paradoks historyczny – po wygnaniu Maurów stopniowo, w obawie przed trzęsieniami ziemi, przenoszono miasto na sąsiednie wzgórza – ale gdy nadeszło to najtragiczniejsze tąpnięcie w 1755 r. – to właśnie Alfama jako jedyna przetrwała prawie nienaruszona. Dziś Alfama, oprócz malowniczych zaułków, ma jeszcze jedną atrakcję – to tu w XIX w. narodziła się muzyka Fado, z której dziś znana jest cała Portugalia.
Na Largo das Portas do Sol (a właściwie ze znajdującego się tu punktu widokowego Miradouro de Santa Luzia) roztacza się cudowny widok na Alfamę, wybrzeże, a także na szczyty zwiedzanych już przez nas klasztoru św.Wincentego i Panteonu Narodowego. Naprzeciwko tarasu widokowego dla chętnych stoi Muzeum Sztuk Dekoracyjnych (dla posiadaczy LisboaCard 20% zniżki na wstęp) – my sobie odpuściliśmy. Warto spojrzeć okiem na znajdującą się obok muzeum, wykonaną z „azulejos” mapkę Alfamy.
Znaleźć też można tu kościół Santa Luzia, wybudowany pierwotnie już w czasach odbicia Lizbony z rąk Maurów (XII w.), ale zniszczony w czasie trzęsienia ziemi w 1755 r. Obecny budynek pochodzi z czasów odbudowy po trzęsieniu, z XVIII w.
Po nacieszeniu się widokiem z góry, schodzimy schodkami wgłąb Alfamy. Łatwo się tu zgubić z gąszczu krętych uliczek usianych kafejkami, w których wieczorami można na żywo posłuchać Fado. Kierujemy się „na z góry (czyli z tarasu widokowego Largo das Portas do Sol) upatrzone pozycje” – naszą uwagę zwróciły dzwonnice dwóch kościołów, które zapragnęliśmy zobaczyć. Idziemy nieco w ciemno, „na czuja”, kierując się tam, gdzie wg nas powinny stać świątynie – w ciasnych uliczkach nie widać u góry ich wież.
Docieramy najpierw do kościoła św.Michała (São Miguel), stojącego w samym sercu Alfamy. Najczęściej przez turystów pomijany, a niesłusznie. Wybudowany został prawdopodobnie już w początkach państwa portugalskiego (XII w.) i gruntownie przebudowany na przełomie XVII / XVIII w. Przez większość tygodnia jest niestety zamknięty, otwiera się go jedynie na czas nabożeństwa w piątek lub niedzielę – a szkoda, bo jest ponoć jednym z piękniejszych lizbońskich kościołów, jeśli brać pod uwagę wnętrza właśnie. Nam też nie udało się ich zobaczyć.
Spacerując uliczkami Alfamy nie da się nie zauważyć związków z Fado. Przypominają o tym na każdym kroku ścienne mozaiki, witryny kafejek czy malowidła na murach. Alfama dumnie przedstawia się też na każdym kroku zmyślnymi napisami z nazwą dzielnicy. Schodzimy na sam dół, gdzie niemal przy nabrzeżu stoi Muzeum Fado – punkt obowiązkowy dla turystów w Lizbonie. Wstęp normalnie kosztuje 5 EUR, dla posiadaczy LisboaCard 30% zniżki, czyli 3,50 EUR.
Muzeum pokazuje całą historię powstania i popularyzacji muzyki Fado, muzyki powstałej w dzielnicy biedoty i przestępczości, początkowo odrzucanej przez wyższe sfery i intelektualistów. Można tu także zobaczyć historię gitar portugalskich, używanych przy graniu Fado, a także galerię największych sław tego gatunku. Wliczony w cenę przewodnik audio umożliwia wysłuchanie niezwykle bogatej palety utworów dowolnego wykonawcy. Nam jednak jakoś nie udało się zostać fanami Fado, opuszczamy muzeum bez większego żalu.
Pniemy się z powrotem w górę uliczkami Alfamy – ale inną trasą, chcemy dotrzeć do kolejnej świątyni, widzianej z góry. Nieco przypadkiem trafiamy na inny, niepozorny zabytek sakralny – kaplicę Nossa Senhora dos Remédios (nie wiemy do końca, jak to przetłumaczyć), wybudowaną przez bractwo marynarzy i rybaków już w 1517 r. Kilkadziesiąt lat później dobudowano obok szpital, ale oba budynki ostały zniszczone podczas trzęsienia ziemi w 1755 r. Kaplicę odbudowano, szpitala nie. Na listę zabytków narodowych wpisano portal wejściowy, zdobiony motywami roślinnymi.
Wspinamy się w górę malowniczą uliczką Rua da Regueira. Warto tu zwrócić uwagę (jak zresztą na całej Alfamie) na zabytkowe „azulejos” na niektórych budynkach, datowane na XVIII w. Cały czas usiłujemy znaleźć dojście do drugiego z kościołów, który widzieliśmy z góry. W końcu udaje się – stajemy przez kościołem św.Stefana (Santo Estêvão), wybudowanym pierwotnie już w XII w., ale całkowicie przebudowanym w 1733 r. Po uszkodzeniach wywołanych trzęsieniem ziemi w 1755 r., ponownie otwarto go w 1773 r. Był kiedyś jednym z dwóch kościołów parafialnych na Alfamie.
Wychodzimy z Alfamy, trafiając znów na trasę żółtego tramwaju 28, przy przystanku Rua das Escolas Gerais, o jeden stop wcześniejszym od Largo das Portas do Sol, na którym wysiedliśmy poprzednio. Ale tym razem nie wsiadamy do tramwaju, nie ma sensu, stąd chcemy już pieszo dojść do pobliskiego zamku św.Jerzego. Tyle że zamiast do zamku, przez pomyłkę trafiamy na uliczkę Calçada do Menino de Deus – jest tu co prawda brama prowadząca na teren zamkowy, strzeżona przez strażnika, ale nie jest to wejście dla turystów.
Ale za to tuż przed wspomnianą bramą trafiamy na kościół Dzieciątka Jezus (do Menino de Deus), wybudowany z inspiracji króla Jana V w 1711 r., na kilka miesięcy przed narodzinami jego pierwszego dziecka. Nieznacznie tylko uszkodzony podczas trzęsienia ziemi w 1755 r., stał się parafią dla kilku okolicznych dzielnic. W połowie XIX w. znów nieznacznie uszkodził go pożar. W 1910 r. podczas rewolucji obalającej monarchię, został uszkodzony i ograbiony, ponownie otwarty już w czasie II wojny światowej. We wnętrzach zachowały się cenne ołtarze, ambony i dzieła malarstwa artystów z przełomu XVII / XVIII w.
Poinstruowani przez ochroniarza na bramie, idziemy już prawidłowo w stronę zamku i trafiamy na Pátio de Dom Fradique, dawny dolny dziedziniec Palacio Belmonte, o którym za chwilę. To przedziwne, że tu obok zamku i obok pałacu, dziś przekształconego w luksusowy, zbierający nagrody hotel, znajduje się tak zaniedbane i zapomniane miejsce. Kiedyś część pałacowa, dziś przedstawia obraz nędzy i rozpaczy z resztkami zawalonych domostw i pomalowanymi graffiti murami.
Wychodzimy przed Palacio Belmonte, tuż obok najdłuższego zachowanego fragmentu zewnętrznych murów obronnych zamku św.Jerzego. Palacio Belmonte wybudowany został w 1449 r. na resztkach dawnych starożytnych rzymskich (ok.130 r. p.n.e.) oraz arabskich fortyfikacji – w kształt budynku wtopiono m.in. stojące tu trzy wieże obronne, jedna z czasów arabskich (przed powstaniem Portugalii). W początkach XVIII w. we wnętrzach ułożono kilkadziesiąt widowiskowych mozaik z „azulejos” – złożono je z niemal 30 tysięcy płytek (!). Część wnętrz jest dziś dostępna publicznie, reszta stanowi część hotelową.
Wchodzimy na teren zamku św.Jerzego, najstarszego zamieszkanego terenu w Lizbonie, ufortyfikowanego po raz pierwszy jeszcze przez Rzymian w II w. p.n.e. Wstęp jest płatny, bilet kosztuje 8,50 EUR, dla posiadaczy LisboaCard przewidziano 20% zniżki (czyli 7 EUR). Rzymskie umocnienia poważnie rozbudowali po raz pierwszy Maurowie w X w. To właśnie w bramie tego zamku poległ rycerz Martim Moniz (pisaliśmy o nim w poprzedniej części tego wpisu) podczas zdobywania go przez rycerzy krzyżowych w 1147 r.
Od 1255 r., czyli od czasu gdy Lizbona stała się stolicą państwa portugalskiego, zamek został siedzibą portugalskich monarchów. Dzięki temu był stale rozbudowywany, choć często toczyły się o niego walki. Pod koniec XIV w. gruntownie rozbudowano mury obronne (miały ponad 5 km długości), wbudowując w nie aż 77 wież. W tym też okresie nazwano go „zamkiem św.Jerzego”. To tutaj monarcha przyjmował Vasco da Gamę po jego powrocie z pierwszej wyprawy morskiej do Indii.
Krótko potem rozpoczęto jednak budowę nowej siedziby królewskiej nad Tagiem i zamek utracił swoje znaczenie. Rodzina królewska nigdy już tu nie powróciła, choć był taki moment, że chciała. W XVI w. ówczesny król Sebastian rozpoczął odbudowę zniszczeń, spowodowanych trzęsieniami ziemi, chcąc przywrócić tu siedzibę królewską, ale niestety nie dożył końca prac, które potem zostały zarzucone, a zamek zaczął pełnić funkcję więzienia i koszar. Odbudowę wznowiono pod koniec XVII w., ale znów nadeszło trzęsienie ziemi (1755 r.), poważnie uszkadzając fortyfikacje. Do ponownej odbudowy nigdy już nie przystąpiono, ograniczając się do miejscowych renowacji. Do dziś zachowała się spora część zamkowych murów oraz 18 wież obronnych.
Na zamku jest kilka interesujących miejsc. Najpierw trafiamy na teren dawnych pałacowych ogrodów z kilkoma statuami i rzeźbami portugalskich władców. Z ogrodami łączy się taras widokowy, szósty już zdaje się odwiedzany przez nas w Lizbonie. Tu też można zauważyć elementy dawnego pałacu królewskiego, kompletnie zniszczonego przez trzęsienie ziemi w 1755 r.
Za ogrodami znajduje się również dawna część pałacowa, w której dziś znajduje się niewielkie muzeum archeologiczne ze stałą wystawą, przedstawiającą historię terenów miasta od czasów starożytnych (VII w. p.n.e.) aż do współczesnych. Wstęp do muzeum zawarty jest w cenie biletu zamkowego.
Następnie zwiedzamy sam zamek. To dziś w zasadzie same mury i wieże obronne, dziedzińce zamkowe są puste. Atrakcją z pewnością jest możliwość wspięcia się na szczyt murów i spacer dookoła fortyfikacji kilkanaście metrów nad ziemią. Na koniec pozostaje usadowione za zamkiem, stanowisko archeologiczne, prezentujące trzy najwazniejsze etapy z życia zamku: etap najstarszy, starożytny (od VII w. p.n.e.), etap arabski (od budowy zamku po XI w.) i etap ostatni, przed zniszczeniem przez trzęsienie ziemi w 1755 r.
Zwiedzając stanowisko archeologiczne warto zwrócić uwagę na przylegający do niego okazały kościół św.Krzyża (de Santa Cruz do Castelo). Został on przekształcony z / lub wybudowany na miejscu znajdującego się tu wcześniej meczetu zaraz po zdobyciu zamku przez Afonso I w 1147 r. Tutaj święcono pierwszego biskupa Lizbony w tym samym roku. Istnieje także legenda, że tutaj biskup Bragi i Porto, João Peculiar (jego osobliwą podobiznę można znaleźć na ścianach stacji metra Martim Moniz w Lizbonie) koronował Afonso na pierwszego króla Portugalii. Ale nie znaleziono dotychczas potwierdzenia tej legendy.
Kościół św.Krzyża wielokrotnie był bardzo poważnie niszczony przez trzęsienia ziemi w XIV, XVI i XVIII w. Po tym najsilniejszym, z 1755 r., po raz kolejny go odbudowano i oddano do użytku w 1776 r. Wychodzimy z zamku – wreszcie można przez chwilę iść w dół, zamiast w górę. Jednak położenie Lizbony na wzgórzach podczas całodniowego zwiedzania daje w kość. Idziemy uliczką Rua da Saudade w kierunku słynnej katedry Sé. Najpierw jednak na środku Rua da Saudade napotykamy pierwsze ruiny rzymskiego teatru z I w. p.n.e. Inne rzymskie (i nie tylko) pozostałości znajdują się także we wnętrzach samej katedry – została na nich wybudowana.
Budowę katedry w Lizbonie rozpoczęto niemal natychmiast po jej wyzwoleniu z rąk Maurów – w 1147 r., na miejscu wcześniej stojącego tu głównego miejskiego meczetu. Chrześcijaństwo w Lizbonie ma jednak tradycje duże dłuższe – miasto było siedzibą biskupa już w późnych czasach rzymskich (IV w.). Póżniej za Wizygotów i Maurów wiarę tą tłumiono, ale mimo to zachowała się do czasu wyzwolenia niewielka społeczność chrześcijańska.
Jak już napisaliśmy przy okazji kościoła św.Krzyża, zaraz po wyzwoleniu miasta, mianowano nowego biskupa Lizbony (został nim jeden z angielskich rycerzy krzyżowych), dla którego trzeba było wybudować siedzibę. Budowa trwała aż do początków XIII w., a kiedy ją ukończono, rozpoczęto budowę przyległego do niej klasztoru (XIII / XIV w.). Szybko też sprowadzono do katedry (jeszcze w XII w.) z południa Portugalii relikwie św.Wincentego za Murami (Sao Vicente de Fora), które spoczywają w niej do dziś. W czasie wizyty w Lizbonie papieża Benedykta XVI, otrzymał on w darze część relikwii.
W katedrze bardzo rzadko chowano osoby świeckie – wyjątek zrobiono w XIV w. dla króla Portugalii Afonso IV i jego małżonki – w podzięce za zasługi króla w walkach z Maurami. Ich grobowce znajdują się w prezbiterium, za głównym ołtarzem. Tam też zresztą znajdują się relikwie św.Wincentego. W katedrze Se w Lizbonie ochrzczony został podobno także św.Antoni z Padwy, który urodził się tuż obok świątyni – w jego miejscu urodzenia wybudowano potem kolejny kościół – o nim za chwilę.
Trzęsienie ziemi w 1755 r. bardzo mocno uszkodziło katedrę (także prezbiterium z grobowcami) oraz klasztor. Odbudowa zakończyła się dopiero pod koniec XVIII w., a królewskie grobowce wykonano na nowo w 1781 r. W XX w. najpierw zmieniono fasadę kościoła na neogotycką, a potem w rezultacie kolejnego remontu, przywrócono jej styl z powrotem na średniowieczny.
Część katedry oraz klasztor dostępne są do zwiedzania za opłatą (2,5 EUR), ale zdecydowanie polecamy „szarpnąć” się na ten wydatek – warto. Dzięki temu zobaczycie dużą część katedralnych kaplic, w tym m.in. kaplicę Damiana i Kosmy z grobowcem XIV-wiecznego rycerza Lopo Fernandesa Pacheco, wiernego towarzysza króla Afonso IV, który kazał się pochować tam, gdzie król, by zawsze być blisko niego. W tej samej kaplicy pochowano też drugą żonę rycerza, Marię. Grobowiec rycerza ma wieko z jego postacią oraz psem w nogach mężczyzny, wieko grobowca żony zdobi jej postać, czytająca „Księgę godzin”, popularną w tamtych czasach, stanowiącą o podnoszeniu jakości życia duchowego wśród chrześcijan.
Zobaczycie także ruiny klasztoru z XIV w., przylegającego do katedry, także z kaplicami zawierającymi grobowce. Pośrodku dziedzińca klasztornego znajduje się spore stanowisko archeologiczne, gdzie odkryto kilka warstw pozostałości po poprzednich cywilizacjach. Zaczynając od czasów fenickich (znaleziono ceramikę i naczynia z ok. VIII w. p.n.e.) do rzymskich (zabudowania z II/ I w. p.n.e., droga z I w. n.e.) i arabskich (budynek przylegający do ówczesnego meczetu z XI w.). Budynek arabski prawdopodobnie zburzono na potrzeby budowy klasztoru w XIV w., nie mając pojęcia, że pod nim znajdują się jeszcze starsze elementy. Zostały one odkryte dopiero w 1990 r., podczas wykopalisk, prowadzonych w klasztornym ogrodzie.
Z katedry wychodzimy już niemal o zmroku – powoli kończy się pierwszy dzień naszej trasy po atrakcjach Lizbony wzdłuż trasy tramwaju nr 28. Na koniec idziemy jeszcze do stojącego obok katedry kościoła św.Antoniego, wybudowanego podobno na miejscu, w którym stał dom rodzinny świętego – tu właśnie narodził się w 1195 r. św.Antoni z Padwy. Co ciekawe, we wnętrzu kościoła trwało właśnie nabożeństwo, odprawiane… po polsku. Zapewne jakaś grupa pielgrzymów z ojczyzny.
Przez okazałą kościelną zakrystię można zejść do najstarszej części świątyni (została ona całkowicie odbudowana pod koniec XVIII w. po tym, jak poprzednia została zniszczona przez trzęsienie ziemi w 1755 r.) – do krypty, gdzie znajduje się miejsce narodzin św.Antoniego. Znów widać, że dużo tu pielgrzymów z Polski – jest także polskojęzyczna wersja napisu w tym miejscu. A przy wejściu da się zauważyć ceramiczna mozaika (znów „azulejos”), upamiętniająca wizytę papieża Jana Pawła II w tym miejscu (1982). Jan Paweł II przybył wtedy do Portugalii m.in. by podziękować w Fatimie za ocalenie w czasie zamachu na niego dokładnie rok wcześniej.
Gdy wychodzimy z kościoła św.Antoniego, jest już ciemno, więc czas na zakończenie pierwszego pełnego dnia w Lizbonie. Listopadowa pogoda bardzo nam dopisała – do tego stopnia, że dało się chodzić w krótkim rękawku i… krótkich spodenkach. Rewelacja – ale już następnego dnia miało być dokładnie odwrotnie, a przecież czekała nas druga część trasy żółtego tramwaju linii 28. Ale zanim znów wrócimy do tej trasy, zapraszamy na nocne zdjęcia Lizbony.
Pełna galeria zdjęć ze zwiedzania Lizbony trasą zabytkowego tramwaju nr 28 znajduje się na osobnej stronie naszego bloga oraz na naszym fanpage’u na Facebooku.