Pierwszą pełną dobę w Kosowie spędziliśmy w trasie z Prisztiny przez Kosowską Mitrovicę do Prizrenu. Czas na pokazanie Wam zachodniej części Kosowa i najważniejszych punktów na trasie przez nią – miasteczek Pejë, Deçan i Gjakovë.
Tour de Europe 2014, dzień 14 (poprzedni wpis: Zabytki z listy UNESCO w Kosowie). Pierwszą część trasy dookoła Kosowa (odcinek Prisztina – Kosowska Mitrovica) opisaliśmy w jednym z poprzednich wpisów. Czas wyruszyć dalej w drogę, tym razem na zachód Kosowa.
Trochę nas Kosowo „zawiodło” pod kątem drogowym. Przygotowywaliśmy się na dziki zachód, gorszy niż w Albanii (która ostatnio mocno się pod tym względem ucywilizowała), a tymczasem poza jednym odcinkiem drogi pomiędzy Prisztiną a Kosowską Mitrovicą (budowa nowej drogi, kompletny brak nawierzchni), w Kosowie poruszaliśmy się równymi, choć jednopasmowymi drogami. Żadnych większych ekscesów na drodze, żadnych nieprzewidzianych manewrów – przez dużą część czasu spokojniej niż w tej „cywilizowanej” części Europy. Raz jeden na odcinku Kosowska Mitrowica – Prizren zatrzymano nas do kontroli drogowej, ale skończyło się na przeglądnięciu przez policjanta dokumentów i ubezpieczenia.


Stałym elementem krajobrazu w Kosowie są dwie rzeczy: flagi albańskie i amerykańskie oraz pomniki upamiętniające bojowników UÇK, kontrowersyjnej armii albańskiej, zwalczającej serbskich mieszkańców tego regionu, w końcu uznanej za organizację terrorystyczną przez społeczność międzynarodową. Jeden z takich okazałych monumentów zobaczyć możecie w miejscowości Tërnac. Nie mamy żadnych informacji o okolicznościach śmierci pochowanych tu bojowników, nie będziemy więc komentować słuszności budowy pomnika.
Pierwszym zaplanowanym przystankiem był Peć (albańki: Pejë), spore jak na Kosowo miasto – ok.60 tys. mieszkańców. Peć ma długą historię, zahaczającą o starożytność – kiedyś istniało tu rzymskie miasto, prawdopodobnie drugie co do ważności na terenach dzisiejszego Kosowa (po zwiedzonej przez nas dzień wcześniej Ulpianie). Potem nadeszły czasy panowania Bizancjum. Kolejny raz w historii pojawia się pod koniec XII w., kiedy to Serbowie przejęli miasto, a krótko później zostało ono przekazane pod kuratelę arcybiskupów serbskich z monasteru Žiča.
Arcybiskupi rozpoczęli tu budowę kościołów i rezydencji, a kiedy w XIII w. ich monaster został spalony, przenieśli do Peć siedzibę kościoła serbskiego, którą to funkcję Peć sprawował aż do połowy XVIII w. Niemal trzy wieki po zdobyciu miasta przez Serbów, stracili oni Peć na rzecz Imperium Osmańskiego. Nastały czasy zmiany nazwy miasta (Ipek), islamizacji i budowy meczetów, z których kilka dotrwało do naszych czasów. W 1899 r. powstała tu Liga z Peć, organizacja albańska uznawana za następczynię Ligi Prizreńskiej (o niej napiszemy przy okazji opisywania wizyty w Prizrenie), walcząca o prawa Albańczyków wewnątrz Imperium Osmańskiego.




Spod jarzma tureckiego miasto wyzwoliło się w 1913 r., do II wojny światowej kilkukrotnie zmieniając przynależność państwową. Ostatecznie dziś przynależy do Kosowa, będąc niezwykle jednorodnym pod względem etnicznym – 92% mieszkańców to Albańczycy.
Monaster Pećka Patrijaršija w Peć to jeden z najważniejszych obiektów sakralnych w całej serbskiej historii. Miejsce to należało do monasteru Zica (wtedy siedziby serbskich arcybiskupów) już w początkach XIII w. Mniej więcej wtedy postanowiono przenieść arcybiskupstwo w bardziej bezpieczne niż Zica rejony, położone też bardziej centralnie w ówczesnej Serbii.
Pierwszą cerkiew wybudowano tu w połowie XIII w. – to kościół Świętych Apostołów, ufundowany przez Arsenija I, serbskiego arcybiskupa, następcy samego św.Sawy. W jego wnętrzach można znaleźć freski z różnych okresów, od XIII w., przez XIV i XVII w. W kościele znajduje się także sarkofagi fundatora – arcybiskupa Arsenija I oraz kilku kolejnych serbskich arcybiskupów z XIII i XIV w. W cerkwi tej znajduje się także marmurowy tron arcybiskupi, na którym koronowano kolejnych serbskich arcybiskupów.
Co ciekawe, kolejne cerkwie dobudowywano w późniejszych czasach do bocznych ścian cerkwi św.Apostołów, tworząc unikalny kompleks kościelny. Kolejną cerkiew – św.Dymitra, dobudowano na początku XIV w. We wnętrzach znajdują się freski z XIV i XVII w. oraz sarkofagi kolejnych arcybiskupów (z końca XIV w.).






Trzecia z cerkwi, cerkiew Matki Boskiej wybudowana została zaraz po poprzedniej (ok. 1330 r.). Freski pochodzą z XIV w., a we wnętrzach znajduje się także, uważana za cudowną, ikona Matki Boskiej, malowana wg tradycji przez samego św.Łukasza Ewangelistę. Fundator cerkwi, arcybiskup Daniło II oraz arcybiskup Sawa II (obaj początek XIV w.) są pochowani we wnętrzach cerkwi.
Czwarta, najmniejsza z cerkwi, znajdująca się nieco na zewnątrz pozostałych trzech – cerkiew św.Mikołaja, wybudowana została w 1337 r. Ikonostas pochodzi także z tych czasów, a ikony we wnętrzach – z XVII w. Trzy pierwsze cerkwie, wybudowane obok siebie równolegle, poprzedza narteks – kryty przedsionek – dobudowany został pod koniec I poł. XIV w. i uważany jest za jeden z najwspanialszych takich budowli w całym serbskim kościele prawosławnym.
Niezbyt dużo fresków w narteksie zachowało się z tych, malowanych w XIV w. Większość widocznych dziś fresków pochodzi z 1565 r., kiedy to narteks wymalowano ponownie po renowacji. W przedsionku pochowano dwóch serbskich arcybiskupów (XIII i XVI w.). We wnętrzach wysokiego muru, okalającego monaster, znajdują się także pozostałości innych klasztornych zabudowań z XIV – XVII w. oraz współczesne zabudowania mieszkalne dla sióstr oraz niewielki cmentarz.

Czy można się więc dziwić, że monaster w Peć jest tak dla Serbów ważny ? I że bardzo boleją nad tym, że nie znajduje się on już w granicach Serbii ? Wszak tu jest serce starej średniowiecznej Serbii. Życie napisało jednak smutną dla Serbów historię. Co równie smutne – monaster musi do dziś być ochraniany przez KFOR – żeby się tu dostać, trzeba zostawić żołnierzom (w naszym przypadku byli to włoscy karabinierzy) dowód osobisty.

No i jeszcze ciekawostka, dotycząca nas, Polaków. Siostra zakonna, sprzedająca za jakieś drobne pieniądze bilety wstępu oraz prowadząca niewielki przyzakonny sklepik, m.in. z wyrabianymi tu trunkami (także rakiją), na wieść, że jesteśmy z Polski, powiedziała tylko: „Polacy ? Polacy to piją, że hej”… Nawet tu więc dotarli „nasi”…
Peć trochę zaskoczył nas ilością „brązowych tablic” – kierunkowskazów do zabytków i miejsc wartych zobaczenia – nie mieliśmy w planach zwiedzania nic poza monasterem. I tak też zostało – pozostaliśmy na tym jednym punkcie, trochę ze względu na „zamotany” system uliczek i trudność w poruszaniu się po centrum miasta. Walnie przyczyniła się do tego nasza nawigacja (AutoMapa), która w Peć po prostu oszalała. Najpierw usiłowała nas poprowadzić samochodem przez pieszy deptak, a potem kilkukrotnie pod prąd przez jednokierunkowe uliczki 🙂 Koniec końców udało nam się jakoś z miasta wydostać, choć przyznajemy że jedną z uliczek w końcu pod prąd przejechaliśmy 🙂
Z Peć jedziemy na południe. Jakieś 16 km dalej znajduje się kolejny punkt zwiedzania na naszej trasie – monaster Visoki Dečani. Tu trafiliśmy na jeszcze większą obstawę, tym razem żołnierzy słoweńskich. Ale są tu i betonowe zapory na drodze dojazdowej, i pojazdy opancerzone towarzyszące wojakom. A sami żołnierze są niezwykle przyjaźni, była okazja nawet zrobić sobie wspólną fotkę. Ale tak czy tak, aby wejść do monasteru, trzeba zostawić dowód osobisty.







Monaster Visoki Dečani wybudowany został na początku XIV w. przez ówczesnego serbskiego króla, Stefana III Deczańskiego, który zresztą został tu pochowany po tym, jak uwięził go, a potem zamordował jego własny syn. Klasztorna katedra jednym z najważniejszych i największych średniowiecznych obiektów sakralnych na całych Bałkanach. Zachowały się oryginalne freski, ikonostas oraz grobowiec króla Stefana III. Historia monasteru przez całe wieki przebiegała spokojnie aż do końcówki XX wieku, czyli wojny w Kosowie.
Niestety Albańczycy kilkukrotnie usiłowali klasztor zniszczyć, jako część akcji niszczenia wszelkich serbskich pozostałości. W 1998, 2000 i 2007 r. monaster był ostrzeliwany z granatników oraz moździerzy, które to ostrzały na szczęście nie spowodowały większych strat materialnych. Nigdy sprawców ostrzałów, co ciekawe, nie złapano. Jeszcze w 2013 r. było tu niespokojnie, kiedy protestowali tu miejscowi Albańczycy, uważający serbskich mnichów za zamieszkujących monaster nielegalnie, a ziemie klasztorne za albańskie. Sprawa dotarła nawet do Sądu Najwyższego Kosowa, który potwierdził własność serbskiego kościoła prawosławnego.
Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę w samym Deçanie, małym miasteczku, obok którego znajduje się monaster. Nie ma tu jednak nic ciekawego, obok dwóch pomników ludzi, uznawanych w Kosowie za bohaterów narodowych, a wywodzących się z rejonu miasta Deçan. Pierwszy z nich to Salih Çekaj, urodzony i wychowany w mieście, tworzący w 1991 r. pierwsze oddziały powstającej wtedy UÇK, potem uczestnik wojny domowej. Zginął w bitwie pod Koshare przeciwko wojskom jugosłowiańskim.


Drugi z pomników upamiętnia Luana Haradinaja, bojownika UÇK, który zginął w 1997 r. w walce z siłami serbskimi. Był on bratem Ramusha, który został wtedy ranny, a w latach późniejszych piastował urząd premiera Kosowa. Zrezygnował z niego pod naciskiem oskarżeń o zbrodnie wojenne, za które nigdy nie został skazany, choć dwukrotnie był sądzony przez Trybunał w Hadze.
Kolejnym punktem na naszej trasie jest Gjakova (serbski: Dakovica), 40-tysięczne dziś miasto, niemal całkowicie zamieszkana przez Albańczyków. Miejscowość pojawia się w dokumentach po raz pierwszy w XV w. jako niewielkie osiedle. Ale szybko zyskała na wadze ze względu na położenie na handlowej drodze ze Szkodry do Konstantynopola (dziś Stambuł). W XVI / XVII w. Gjakova była już ważnym ośrodkiem handlowym, do tego stopnia, że dookoła miasta budowano mosty, mające ułatwić drogę karawanom, a w samym mieście liczne miejsca noclegowe dla handlarzy.
Innym przykładem świetności miasta z tamtych czasów jest meczet Hadum Agi, zaprojektowany przez samego Mimara Sinana, najsłynniejszego wówczas (i słynnego do dziś) architekta tureckiego. Meczet Hadum Agi wybudowany został w końcówce XVI w., w centrum dzielnicy handlowej, która istnieje do dziś. Stary Bazar w Gjakova nadal przyciąga turystów z całego świata, nadal otwartych jest tu kilkaset sklepików i warsztatów – i to właśnie on był magnesem, ciągnącym nas do miasta. Spacer krętymi, brukowanymi uliczkami wśród kolorowych wystaw sklepików, ciągnące się po obu stronach charakterystyczne budynki – to wszystko stwarza niepowtarzalny klimat tego miejsca – momentami odnosi się wrażenie cofnięcia się w czasie o kilkaset lat – no może za wyjątkiem chwil, kiedy mija się stragany z hałaśliwą muzyką typu „disco-polo” 🙂


Stary Bazar w Gjakova to także kilka zabytkowych budowli. Najważniejszą jest oczywiście wspominany już meczet Hadum Agi, kiedyś stanowiący część kompleksu wraz z hamamem (łaźnią) oraz biblioteką z cennymi manuskryptami. Kompleks został jednak zniszczony przez Serbów podczas wojny domowej w Kosowie, przetrwał jedynie mocno uszkodzony (zburzono m.in. minaret) meczet, który po wojnie odbudowano. Architektura meczetu jest unikalna w Kosowie, to typowo turecka świątynia. Ale wiadomo – budował go mistrz Sinan.
Innym wartym uwagi zabytkiem jest wieża zegarowa. Została wybudowana w 1597 r., w czasach rozkwitu miasta. Przetrwała nieco ponad 300 lat, została zburzona podczas wojny bałkańskiej w 1912 r. Obecna konstrukcja to efekt odbudowy, wykonanej niezwłocznie po zakończeniu wojny.
Pisaliśmy już o mostach, łączących Gjakova z drogami uczęszczanymi przez handlarzy. Jadąc z miasta w stronę Prizrenu będziecie mieli okazję zobaczyć jeden z nich. Potocznie nazywa się go „mostem krawców”, wybudowano go prawdopodobnie w XV w. nad rzeką Erenik, a potem rozbudowano z powodu zmianę biegu rzeki. Dziś liczy prawie 200 m długości i jest jednym z najpiękniejszych osmańskich mostów w Kosowie. Nie jest już używany, służy jako zabytek i… miejsce sesji ślubnych dla par młodych. Leży ok. 8 km od Gjakova w stronę Prizrenu.


Kolejne 3 km dalej stoi kolejny zabytkowy most (Ura e Shenjtë, „święty most”), wybudowany w XVIII w. Zburzony podczas I wojny światowej, a potem uszkodzony podczas wojny domowej w Kosowie, za każdym razem był odbudowywany. W lecie odbywają się zawody śmiałków w skokach do rzeki, przypominające te z mostu w Mostarze w Bośni i Hercegowinie.
Na tym kończą się atrakcje na trasie Kosowska Mitrovica – Prizren, odwiedzone przez nas. Późnym wieczorem dojechaliśmy do centrum Prizrenu, do hostelu w którym mieliśmy spędzić noc. Ale o Prizrenie opowiemy Wam już w kolejnym wpisie.
Pełna galeria zdjęć z Pejë, Deçan i Gjakova w Kosowie znajduje się na osobnej stronie naszego bloga oraz na naszym profilu na Facebooku.