Wismar był pierwszym z czterech zwiedzanych przez nas podczas pewnego październikowego weekendu w 2013 r. niemieckim miasteczkiem nad Bałtykiem, kiedyś należącym do Hanzy. To z tego wyjazdu narodził się pomysł cyklu wpisów o miastach hanzeatyckich na naszym blogu.
Po powrocie z naszej najdłuższej jak do tej pory podróży, czyli z „Tour de Europe 2013” – 32-dniowej podróży przez Bałkany do azjatyckiej Turcji, nie za bardzo mogliśmy usiedzieć spokojnie „na tyłku”. Usiedzieliśmy niecałe dwa miesiące – wtedy przyszedł czas na krótki, weekendowy wypad w niedalekie od nas rejony – nad niemiecki Bałtyk. Była to też pierwsza w historii naszych podróży okazja do wypróbowania naszego samochodu jako miejsca noclegowego. Wszak, nie chwaląc się, posiadamy pojazd, który po rozłożeniu tylnych dwóch rzędów siedzeń (nominalnie jest 7-osobowy) tworzy się w nim płaska podłoga o wymiarach 200 x 120 cm. Czyli powinna wejść do niego rozłożona… standardowa wersalka 🙂
Postanowiliśmy to przetestować. Po zakupach w Decathlonie staliśmy się posiadaczami zestawu – materac + kołdra + dwie poduszeczki, wszystko w zgrabnym opakowaniu, idealne na wyjazd. Dokupiona pompka z zasilaniem 220V (standardowo) i 12V (czyli samochodowo) dopełniła szczęścia. Pierwszy test na parkingu potwierdził nasze podejrzenia – jeśli macie 7-osobowego Forda S-Maxa, nadmuchany materac 200 x 120 cm wejdzie Wam do niego idealnie na styk. No po prostu lepiej (na podróż) być nie może. Oczywiście wiezienie nadmuchanego w domu materaca ogranicza liczbę pasażerów-podróżników do dwóch osób, ale akurat na ten wyjazd jechaliśmy małżeńsko, bez dzieci. Model my + materac = model idealny 🙂





Z czasem coraz częściej stosowaliśmy ten model w naszych dwu-, a potem także jednoosobowych podróżach. Od jednorazowych noclegów przeszliśmy do wręcz planowania podróży z samochodem jako podstawowym miejscem noclegowym. Tak było m.in. podczas 9-dniowej objazdówki po Gruzji, a kulminacją jak do tej pory była 16-dniowa podróż „Tour de Europe 2015, cz.1”, czyli jazda samochodem wzdłuż Dunaju, w poprzek Europy, w kwietniu 2015 r. (jeszcze niestety nie ma jej opisu na blogu).

Ale wróćmy do tematu. Plan wyjazdu był prosty – w sobotę nad ranem wyjeżdżamy z domu i po ok.5 godzinach jazdy jesteśmy w Wismarze (trochę ponad 500 km, ale większość to polskie i niemieckie autostrady). Potem jedziemy do Lubeki, a po jej zwiedzeniu szukamy miejsca do zaparkowania na nocleg – wstępnie upatrzyliśmy sobie Travemünde, nadmorską dzielnicę Lubeki. W niedzielę jedziemy zwiedzać Rostock i Stralsund i wieczorem wracamy do Wielkopolski. Plan został zrealizowany w stu procentach, a teraz już zajmijmy się samym Wismarem.

Wismar jest dziś nieco ponad 40-tysięcznym miastem, choć w momencie zjednoczenia Niemiec (1989 r.) liczył ich niemal o połowę więcej. To efekt migracji mieszkańców do bogatszej, zachodniej części kraju. Po raz pierwszy w historii pojawia się w XII w., choć znaleziono w zatoce wraki statków Wikingów, sugerujące, że już w IX w. miejsce to było ważnym ośrodkiem handlowym. Prawa miejskie uzyskał w 1226 lub 1229 r.
W 1259 r. po raz pierwszy na horyzoncie pojawia się Hanza, czyli słynny historyczny ponadpaństwowy związek miast nadbałtyckich, mający chronić ich interesy obronne i handlowe. Wtedy to przedstawiciele Wismaru spotkali się z władzami Lubeki i Rostocku. W 1280 r. jest już Wismar ważnym ośrodkiem Hanzy, na równi z dwoma wyżej wymienionymi oraz Stralsundem i Hamburgiem. Stał się też siedzibą książąt meklemburskich. Niszczony przez pożary oraz epidemie, był jako bogate handlowe miasto ciągle odbudowywany.





W 1632 r. po wojnie 30-letniej, miasto zajęte zostało przez Szwedów. Na krótko (5 lat), pod koniec XVII w. rządzili tu Duńczycy, ale szybko oddali miasto znów Szwedom. Dopiero w 1803 r. Szwecja zwróciła Meklemburgom miasto, choć oficjalne zrzeczenie się praw przez nich nastąpiło równo sto lat później – w 1903 r. Podczas II wojny światowej wielu jeńców wojennych pracowało w tutejszych fabrykach, miasto było też wielokrotnie bombardowane przez aliantów. Wyzwolone zostało 2 maja 1945 r. przez Armię Czerwoną, stając się częścią radzieckiej strefy okupacyjnej Niemiec, a potem NRD.

Pomimo burzliwych dziejów oraz wojennych bombardowań, stare miasto w Wismarze jako tako ostało się w całości, choć część budynków wymagała odbudowy. Dziś starówka Wismaru wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Wismar to jedno z takich miasteczek, w które człowiek się zapuszcza i wsiąka. Wsiąka w klimat – nie ten geograficzny, po to Bałtyk, bo to październik. Bo chłodno, bo wilgotno. Wsiąka, bo Wismar ma to coś, coś co sprawia, że można spacerować uliczkami przez pół dnia i nie ma się dosyć. Coś, co sprawia, że chce się tu zostać. Spokój – to takie trochę nie odkryte cudo – architektura, spójna i kolorowa. Zapamiętaliśmy Wismar jako perełkę, i jako wstęp do dalszej eksploracji hanzeatyckich niemieckich miast – ten klimat Wismaru ciągnął się za nimi i w Lubece i w Rostocku i w Stralsundzie.

Generalnie miasto szczyci się dziś kilkoma ważnymi punktami. Najważniejszym z nich jest główny plac starówki, Marktplatz, zbudowany na planie kwadratu (100 x 100 m), uznawany za jeden z największych w północnych Niemczech, dziś duma miasta. Wyróżniającym się miejscem na placu jest dawne źródło wody, mające postać fontanny, oddane do użytku w 1602 r. Zasilane z niego było kilkaset domostw w mieście. Znanym elementem są dwie brązowe figurki, z których do dziś leje się woda – nazwane „Nix i Nixe”, choć popularnie zwane „Adamem i Ewą”.

Przy Marktplatz w Wismarze mieści się kilka historycznych budowli. Neoklasycystyczny ratusz wybudowany został w początkach XIX w. Częściowo zawiera w sobie pozostałości pierwszego ratusza z XIV w. Bo bombardowaniach w czasie II wojny światowej został odnowiony, „niestety” częściowo w architekturze socrealizmu. Innym wartym uwagi budynkiem jest tu „Alter Schwede”, kamienica uznawana za najstarszą w mieście, wybudowana jeszcze w 1380 r., dająca się łatwo zauważyć ze względu na typową, gotycką, ceglaną architekturę. Nazwę zawdzięcza okresowi panowania Szwedów, a typowa architektura (spiczasta), uwzględniała w gotyku użytkowanie parteru jako pokojów mieszkalnych i biur, a wyższych pięter jako magazynów.
Przy Marktplatz znajdziecie wiele cudownych kamienic, niektóre ze znaną i opisaną historią, jak choćby dawny budynek strażników, wybudowany w 1858 r. na wzór XV i XVI-wiecznych włoskich kamienic. Przed wejściem do niego stoją dwa działa, wypożyczone przez Szwedów z Landskrony. My trafiliśmy dodatkowo na jakiś festyn na placu, co dało nam okazję do skorzystania z szybkiej niemieckiej kuchni i zjedzenia tradycyjnego niemieckiego „wursta” – punkt kulinarny zaliczony 🙂





Ma też (a może przede wszystkim) Wismar zabytki sztuki sakralnej. I tu należy wspomnieć, że północne Niemcy to raj dla fanów gotyckich, czerwono-ceglanych gotyckich kościołów. Jest tu ich całe mnóstwo, w każdym z nich z pewnością znajdziecie mapki i ulotki, dotyczące pozostałych.Tych świątyń po prostu nie da się nie zauważyć, wyróżniają się na tle architektury miasteczek. Nie wszystkie budowane z czerwonej cegły kościoły są gotyckie, ale większość z nich jest najwyższej klasy zabytkami. Architektura sakralna jest jednym z naszych koników, stąd kościoły w Wismarze były jednymi z głównych punktów zaplanowanej wizyty. Wismar ma trzy główne zabytkowe świątynie:
- Kościół Mariacki, najwyższy z nich (wieża ma ponad 80 m), jeden z najstarszych budynków w mieście (choć nie dotrwał do naszych czasów). Istniał już prawdopodobnie ok. 1220 r., wtedy jako kościół drewniany. Po nadaniu Wismarowi praw miejskich, wybudowano nowy ok. 1260 r. Przebudowywany w XV i XVI w., został poważnie uszkodzony podczas bombardowań II wojny światowej. Pomimo licznych protestów, ruiny średniowiecznego kościoła, za wyjątkiem wieży, zostały wysadzone w powietrze w 1960 r. Ocalałe zabytki przeniesiono wtedy do innych kościołów w mieście i okolicy. Został odbudowany w 1990 r. Film z wysadzenia kościoła można znaleźć na YouTubie:
- Kościół św.Mikołaja, także prawdopodobnie stojący w miejscu wcześniej znajdującej się tu świątyni z czasów założenia miasta. Budowę rozpoczęto w 1381 r., a trwała ona ponad sto lat. Początkowo był świątynią marynarzy i rybaków. Świątynia posiada oprócz głównego ołtarza, także kilka mniejszych ołtarzy bocznych. Główny ołtarz pochodzi z 1774 r. Szczególnie polecamy przyjrzeć się bocznym ołtarzom – to prawdziwe dzieła sztuki, pochodzą z XV i XVI w., część z nich stała wcześniej w kościele Mariackim i kościele św.Jerzego – zostały tu przeniesione ze względu na najmniejsze zniszczenia powojenne w kościele św.Mikołaja. Brązowa chrzcielnica pochodzi z 1335 r. (także z kościoła Mariackiego), a ambona z 1708 r. W kościele św.Mikołaja znajdziecie też wiele płyt nagrobnych księży, miejscowych notabli a także burmistrzów z XV i XVI w.;
- Kościół św.Jerzego, trzeci z gotyckich kościołów w Wismarze, wybudowany pomiędzy 1440 a 1550 r. Wieży nigdy nie ukończono. W kwietniu 1945 r. został ciężko uszkodzony w bombardowaniach. Prowadzenie życia religijnego było tu niemożliwe, wobec tego szybko wybudowano tzw.”nowy kościół”, stojący niedaleko, konsekrowany w 1951 r. Najcenniejszym obiektem w nowym kościele jest jeden z ołtarzy z kościoła św.Jerzego, wykonany w początkach XV w. Sam kościół św.Jerzego nie odbudowywany po wojnie popadł w kompletną ruinę, zawalił się dach, brakowało okien i drzwi. W 10 lat doprowadzono go jednak do jako takiego stanu – dziś można go zwiedzać, wykorzystywany jest głównie do imprez kulturalnych i koncertów;




Wart zobaczenia jest też kościół św.Ducha. Najpierw, zaraz po założeniu miasta, powstał tu (zaraz za dawnymi murami miasta) szpital Ducha Świętego, a niedługo potem rozpoczęto budowę kościoła. Obecna bryła pochodzi z II poł. XIV w. We wnętrzach zachowały się fragmenty ściennych fresków z XIV i XV w. Część witraży w oknach pochodzi z XIV w., boczne obramowania kościelnych ławek z XVI w. Na suficie namalowano sceny z dziejów Ducha Świętego.
Już przy samym wybrzeżu stoi jeszcze jeden ważny zabytek miasta – Brama Wodna, wybudowana w XV w. jako część murów obronnych Wismaru. Po ich rozebraniu (końcówka XIX w.), to jedyna ocalona, z pięciu dawniej istniejących, dawna brama miejska. Nad miejskim strumieniem Grube stoi jeden z najbardziej rozpoznawalnych budynków w Wismarze – Das Gewölbe, stojący nad rzeczką „okrakiem” budynek z XVII w. w stylu pruskim.
Na koniec spaceru po Wismarze – skoro jesteśmy nad Bałtykiem, to trzeba przespacerować się nabrzeżem. Tu także jest klimatycznie – na kolorowych barkach zacumowanych przy brzegu odbywa się targ rybny – można na miejscu zjeść lub kupić na wynos chyba każdą rybę, łowioną w Bałtyku. Świeże, wędzone, smażone, pieczone – w każdej postaci. Miejsce to zdecydowanie najbardziej cieszy się uznaniem turystów – to jedyne miejsce, gdzie w październiku było ich naprawdę dużo.





Na nabrzeżu kończymy naszą pieszą wycieczkę ulicami starego Wismaru. Miasteczko zrobiło na nas ogromne wrażenie i nakręcało nasze oczekiwania, co do tego, czym zauroczą nas kolejne niemieckie, hanzeatyckie miasteczka nad Bałtykiem. Jeszcze tego samego dnia jechaliśmy zwiedzać drugie z nich – Lubekę, położoną nieco na zachód od Wismaru. Ale Lubekę zobaczycie już w następnym wpisie.
Pełna galeria zdjęć z niemieckiego Wismaru znajduje się na osobnej stronie naszego bloga oraz na naszym profilu na Facebooku.