Z cyklu „miasta nocą” przyszedł czas na Prisztinę – stolicę najmłodszego europejskiego państwa, Kosowa. To były nasze pierwsze godziny w tym kraju i od razu w stolicy. Choć miasto nie ma zbyt wiele do zaoferowania, nieco zaskoczyło nas swoją… europejskością.
Tour de Europe 2014, dzień 13 (poprzedni wpis: Przez Macedonię szlakiem antycznych ruin). Pierwszy dzień powrotu z greckich wakacji pełny był wrażeń. Najpierw grecka Wergina, potem trzy stanowiska archeologiczne w Macedonii i na koniec perełka – wjazd do Kosowa, państwa w którym nigdy jeszcze nie byliśmy. Kosowo było dla nas wielką niewiadomą, ale tym bardziej ciągnęło nas do niego. Dużo poczytaliśmy i stwierdziliśmy, że to już ten czas, kiedy można tam wjechać z dziećmi, bez obaw o bezpieczeństwo. Zresztą, oswoiliśmy się już w naszych podróżach z Albanią, a klimat Kosowa miał być ponoć iście albański…
Nie opiszemy w tym wpisie naszych pierwszych wrażeń z Kosowa, na nie przyjdzie pora w następnym. W każdym razie zwiedziliśmy w Kosowie kilka miejsc przez wjazdem do stolicy. W Prisztinie, po znalezieniu hotelu, w którym mieliśmy rezerwację (co okazało się – znalezienie hotelu, nie rezerwacja) nie do końca prostym zadaniem, najpierw udaliśmy się na kolacyjne zakupy, a potem – nie mogliśmy sobie odmówić wieczornego spaceru po centrum miasta.
To był ciągle czas pierwszej styczności z Kosowem, chłonięcia każdego szczegółu, przyglądania się „tubylcom”, większej uwagi na ludziach niż na atrakcjach turystycznych. Ten przyjemny dreszczyk emocji przy poznawaniu czegoś, co dotąd znaliśmy jedynie z telewizji. Niemal każdy krok jest w takim momencie wspomnieniem na długie czasy.
Prisztiną samą w sobie i jej atrakcjami zajmiemy się także w jednym z kolejnych wpisów, teraz pokażemy Wam „jedynie” kilka jej ujęć nocnych. Nas zaskoczyło „normalne” wieczorne życie w mieście, typowe przecież dla Bałkanów i południa Europy. Chyba spodziewaliśmy się… nie wiem czego. Te stereotypy o wojsku, niebezpieczeństwie itp. A Prisztina i jej centrum wieczorem wręcz kwitną – główny miejski deptak Matki Teresy oblegany jest przez spacerowiczów, w tym całe rodziny z dziećmi. Rozświetlone ulice, barwne fontanny, tłok w restauracjach – życie toczy się tu normalnie bez względu na to, co wbiło się w nasze głowy przez poprzednie lata. Miasto jak każde.
Może turystów tu trochę mniej, niż później zobaczymy np. w Prizrenie, ale umómy się – atrakcji w Prisztinie też trochę mniej. Ale za to mieszkańcy miasta wieczorem tłumnie wypełniają ulice i restauracje, w żaden sposób nie odróżniając się od mieszkańców innych znanych nam stolic. Turyści z aparatami nie robią na nich wrażenia – tak naprawdę ten wieczór sprawił, że poczuliśmy się w Kosowie dużo pewniej. I tak już zostało do końca naszego przejazdu przez to państwo – polecamy, w Kosowie jest naprawdę fajnie ! 🙂 A resztę naszych wrażeń z nocnej Prisztiny zobaczcie na fotkach. A w kolejnym wpisie opiszemy wjazd do Kosowa i pierwsze atrakcje: monaster Gračanica i ruiny starożytnej Ulpiany.