Mezopotamia, kolebka dzisiejszej cywilizacji. Leżące na jej terenach skalne miasto, zasiedlane od 12 tysięcy lat, z około 200 zabytkami wymagającymi ochrony. To już ostatni dzwonek, by je zobaczyć. Wg planów za 2 lata niczego tu nie będzie.
Turcja południowo-wschodnia, dzień 6 (poprzedni wpis: Midyat, kamienne syryjskie kościoły wśród islamskich minaretów).Turcja jest krajem wielkich kontrastów. Taki banał na początek. Wszyscy to wiedzą. Pod względem kulturalnym, społecznym, językowym czy nawet religijnym (konkretnie: pod względem podejścia do kanonów religijnych – od całkowicie luźnego do wręcz ortodoksyjnego) można pojechać do Turcji kilka razy i tyle samo razy czuć się trochę jak w innym świecie.
Turystyka jest niezwykle ważna dla Turcji – przynosi jej ponad 32 mld dolarów rocznie (2013) i rośnie ciągle w tempie dwucyfrowym (11% w 2013 r.). Wydaje się więc, że zabytki historyczne, których Turcja ma aż w nadmiarze, powinny być oczkiem w głowie władz państwowych. I tak jest w ogromnej większości, szczególnie w zachodniej części, tej do której dociera masowa turystyka. Tam Turcy potrafią zadbać (a potem obiletować) o wszystko. Ale na wschodzie, gdzie turystów mniej, a więcej polityki i ciężkich tematów narodowościowych i geograficznych, dbałość o dziedzictwo kulturowe potrafi być spychana na plan dalszy, przegrywając z przyziemną walką o wpływy lub pieniądze. Nasz kolejny cel turystyczny podczas podróży po południowo-wschodniej Turcji jest tego najlepszym przykładem. Zapraszamy do Hasankeyf – starożytnego skalnego miasta, które wkrótce zniknie pod powierzchnią wody.
Hasankeyf leży na terenach Mezopotamii, kolebki dzisiejszej cywilizacji. Jest jednym z najdłużej ciągle zamieszkałych miejsc na świecie. Pierwsze ślady osadnictwa pochodzą tu sprzed 12 tysięcy lat, a zorganizowana osada powstała tu prawdopodobnie już 4 tysiące lat p.n.e. W okolicach znaleziono prehistoryczne szkielety datowane na 6 tys. lat p.n.e. Pierwsi osadnicy żyli w skalnych grotach, zamieszkałych jeszcze w latach 70-tych XX wieku (!). Tych grot w najbliższych okolicach Hasankeyf jest podobno ok. 4 tysięcy, mieściło się w nich 8 tysięcy domostw.
Stara asyryjska nazwa tego miejsca to „Castrum Kefa” (zamek na skale). Rzymianie na przełomie III / IV wieku wybudowali tu swoją twierdzę do obserwacji granic Imperium. W V wieku rezydował tu biskup jednego ze wschodnich odłamów chrześcijaństwa. W VII w. zdobyli je Arabowie, nazywając „Hisn Kayfa” (skalna twierdza). W XIII w. dostała się pod panowanie Tatarów, a w 1515 r. przyszło Imperium Osmańskie, zastąpione później przez dzisiejszą Turcję. Po średniowiecznym moście na Tygrysie przechadzał się podobno sam Marco Polo.
Archeolodzy twierdzą, że dotychczas odsłonięto mniej więcej 1/5 wszystkich historycznych obiektów, reszta wciąż czeka na swoją kolej. Ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to… się nie doczeka. Do głosu doszła bowiem wielka polityka, która zarządziła wybudowanie wielkiej tamy na Tygrysie, kilkadziesiąt kilometrów od Hasankeyf. A przy tamie ma powstać wielki zbiornik wodny, o powierzchni ponad 300 km2. Szkopuł w tym, że… Hasankeyf znajduje się na terenie tegoż właśnie zbiornika.
Ktoś dawno temu (w latach 50-tych XX wieku) w Turcji wymyślił sobie tamę na Tygrysie jako źródło nowoczesnej energii elektrycznej (podobno mającej być dostarczaną do Turcji zachodniej), nie licząc się z konsekwencjami. A są one takie, że zniknie z powierzchni ziemii ponad setka miejscowości, a wg różnych szacunków od 25 tys. do 100 tys. ludzi będzie musiało być przesiedlonych. I znów brak liczenia się z konsekwencjami – ponoć będą oni musieli się przesiedlić… na własny koszt.
Mimo protestów międzynarodowych, plan jest stopniowo wcielany w życie. Budowę tamy rozpoczęto w 2006 r. i choć była ona wstrzymywana, to nadal prace trwają. Parcie na nią jest tak silne, że kiedy sąd wstrzymał budowę do czasu zbadania jej wpływu na środowisko,… zmieniono prawo i budowa już takich badań nie wymaga. Można znaleźć opinie, że zalewając Hasankeyf, władze chcą usunąć zabytki kultury kurdyjskiej, narodu który od dawna jest solą w oku tureckich władz. Inna wersja mówi o chęci kontrolowania wody, dostarczanej przez Tygrys m.in. do Syrii i dzięki temu zwiększenia wpływów politycznych w regionie. Jaka by ta wersja nie była – dziedzictwo historyczne przegrywa. Albo z pieniędzmi, albo z polityką.
Hasankeyf do niedawna odwiedzane było podobno przez 3 mln turystów rocznie. Od czasu postępów w budowie tamy ta liczba systematycznie spada. Władze czynnie się do tego przyczyniają dodatkowo, zamykając w 2012 r. najbardziej widowiskową część skalnego miasta – cytadelę z twierdzą i wielkim meczetem, oficjalnie z powodów zagrożenia bezpieczeństwa turystów. Liczni protestujący naciskają na UNESCO, aby wpisała Hasankeyf na swoją listę dziedzictwa kulturowego, co uchroniłoby miasto od zagłady. Ale choć spełnia ono 9 z 10 warunków przyjęcia na listę, UNESCO zwleka. A zegar tyka. Tik tak, tik tak.
Jeśli plany budowy tamy się ziszczą, już w 2016 r. Hasankeyf przestanie istnieć – znajdzie się kilkadziesiąt metrów pod lustrem planowanego zbiornika wodnego. Mieszkańcy już od dłuższego czasu mają nakazy eksmisji. Przesiedlenia mają pilnować siły wojskowe. Choć tych mieszkańców i tak pozostało tu niewielu (kilka tysięcy). Z powodu wszystkiego powyższego – jeżeli wybieracie się na wschód Turcji – zaplanujcie odwiedziny w Hasankeyf. Za 2 lata może już tu nie być niczego – no chyba że stanie się Hasankeyf atrakcją dla płetwonurków (taki czarny humor).
Z Midyat do Hasankeyf jest zaledwie godzina drogi samochodem. Docieramy tam prosto z monasteru Mor Gabriel, którego klamki „pocałowaliśmy” – nie trafiliśmy w godziny otwarcia. Było o tym we wpisie o Midyat. Przy drodze Midyat – Batman jest widoczny spory parking, na którym bez opłat można zostawić samochód i pieszo przejść mostem przez Tygrys w stronę skalnego miasta. Można też przez most przejechać i szukać miejsca postojowego bliżej, ale tam raczej w sezonie będzie ciasno (i pewnie nie bezpłatnie).
Atrakcje Hasankeyf rozsiane są po sporym terenie, po obu stronach Tygrysu. Na początek warto zobaczyć te, położone od strony drogi i parkingu. Od razu po wyjściu z auta rzuca się w oczy jedna z najbardziej znanych atrakcji – ruiny średniowiecznego mostu, pochodzącego z XII w., będącego w swoich czasach jednym z największych istniejących mostów. Odległość pomiędzy filarami wynosiła nawet 40 m, a sam pomost mostu był drewniany, co pozwalało na łatwy demontaż (likwidację jedynej drogi do miasta) w razie niebezpieczeństwa. Drewniana konstrukcja skróciła jednak prawdopodobnie żywot mostu, z którego dziś pozostały jedynie filary.
Z tyłu za parkingiem, po drugiej stronie drogi, na małym wzgórku z cmentarzykiem, stoi grobowiec Imama Abdullaha, wg legendy wnuczka wujka (skomplikowana konstrukcja rodzinna :-)) proroka Mahometa. To miejsce kultu religijnego, wejście w stroju jak do meczetu, wewnątrz najczęściej przebywają modlące się przy grobie osoby, dlatego należy zachować nastrój miejsca.
Po tej samej stronie Tygrysu, ale jakieś 200 m dalej, stoi cylindryczny grobowiec Zeynel Beya, syna XV-wiecznego sułtana Uzun Hassana. Zeynel Bey zginął w bitwie w 1473 r. i został pochowany w tym oryginalnym mauzoleum. Od grobowca idziemy w stronę rzeki, gdzie znajdziemy jeszcze ruinę łaźni (hamam) z początków XIII w., zniszczoną głównie przez wylewające wody Tygrysu.
Wracamy w stronę mostu na Tygrysie i idziemy na drugą stronę rzeki, w stronę właściwego skalnego miasta. Prowadzi do niego w prawo zaraz za mostem uliczka wypełniona kramami handlarzy tandetnymi pamiątkami dla turystów. Ozdobą uliczki jest niewątpliwie meczet El Rizk Camii, wybudowany w 1409 r. przez ówczesnego sułtana. Meczetowy minaret dotrwał do naszych czasów nietknięty.
Uliczka kończy się wejściem na teren cytadeli w Hasankeyf, najbardziej widowiskowej części skalnego miasta. I tu niestety rozczarowanie – cytadela okazuje się zamknięta od 2012 r. – wywieszona tabliczka mówi o ochronie bezpieczeństwa turystów. Przestrzegania zakazu pilnują ochroniarze. Idziemy więc wzdłuż siatki ogradzającej cytadelę, schodami pod górę, wspinając się na ścianę równoległą do cytadeli. Schody te prowadzą do zamieszkałej do dziś części Hasankeyf, gdzie wśród zaniedbanych domostw ukrywają się kolejne historyczne pozostałości miasta. Nietrudno je znaleźć, na uliczkach poustawiane są tabliczki kierunkowe. Najpierw trafiamy na ruiny trzech stojących niemal obok siebie świątyń:
- meczet Sultan Süleyman Camii, wybudowany, jak nazwa wskazuje, przez sułtana Sulejmana, tego samego który wybudował meczet El Rizk. Meczet powstał w 1407 r. i do dziś w dobrym stanie zachował się jedynie minaret. Pierwotnie był tio cały kompleks, składający się m.in. z meczetu, medresy (szkoły) oraz mauzoleum. Kiedyś znajdował się tu także grobowiec samego fundatora, sułtana Sulejmana;
- meczet Koç Camii, o którym więcej się dziś domyślamy niż wiemy. Powstał prawdopodobnie w XIV wieku i prawdopodobnie także był częścią większego kompleksu, do którego należała także medresa. Dziś zachowały się jedynie ruiny meczetu, z pozostałych części kompleksu pozostały jedynie fundamenty;
- meczet Eyyubi Kizlar Camii, żeński (Kizlar = Dziewczyny) meczet, o którym nie wiadomo nic – ani kiedy ani kto go wybudował. Przypuszcza się jedynie, że powstał za panowania kurdyjskiej dynastii Ajjubidów. Tabliczka na meczecie podaje jednak datę: rok 808 wg kalendarza muzułmańskiego. Dawałoby to początek XV w.
Te trzy meczety stoją już praktycznie u podstawy wzgórza, w którym z daleka widać wiele jaskiń, kiedyś zamieszkanych przez mieszkańców Hasankeyf. Jaskinie te datuje się nawet na czas królestwa Urartu (czyli VIII – VI w. p.n.e.). Zdecydowaliśmy się na długi spacer wzdłuż tej ściany z jaskiniami, prowadzącą lekko pod górę uliczką, która stopniowo zamienia się w ścieżkę. Cały czas pnąc się w górę, dotarliśmy aż do końca ściany, gdzie znajduje się dość widowiskowa przepaść. W sam raz na sesję fotograficzną 🙂
Po drodze napotkaliśmy jeszcze pozostałości meczetu Mevlana Camii, o którym także nie wiadomo kompletnie nic, poza tym, że był jeszcze do niedawna użytkowany. Wracamy dokładnie tą samą trasą aż do ruin trzech meczetów, kierując się tym razem w kanion pomiędzy cytadelą a znajdującym się naprzeciw niej wzgórzem. Tu można zobaczyć przykłady nielegalnie zamieszkałych do dziś jaskiń. Są „dorobione” przez murarzy zewnętrzne ściany, są nawet drzwi (!). A że dociera tu także cywilizacja, świadczyć może chociażby… antena satelitarna 🙂
Niejako na koniec naszej wizyty w Hasankeyf, aby w końcu choćby z odległości zobaczyć cytadelę, wspinamy się na przeciwległe, zamieszkałe dziś wzgórze. I oczywiście trafiamy na typowy przykład tureckiej przedsiębiorczości. Przed budynkiem stojącym w najlepszym miejscu na podziwianie znajdującej się naprzeciw cytadeli wisi tabliczka… „Wstęp 1 TL”. Płacimy grającym w piłkę za ogrodzeniem małolatom i trafiamy na fachowo zrobiony taras widokowy – z widokiem i na cytadelę, i na Tygrys z ruinami XII-wiecznego mostu. To zdecydowanie najlepsze miejsce na fotografię i warto tę lirę dać.
W Hasankeyf jest jeszcze kilka innych miejsc wartych uwagi, m.in. pozostałości murów miasta czy widowiskowe jaskinie nad samym Tygrysem, widoczne od strony Hasankeyf. My po bitych czterech godzinach łazikowania po wzgórzach i kamienistych ścieżkach opuściliśmy skalne miasto. Na koniec jeszcze nie omieszkaliśmy kupić od małolata na parkingu fajnie wydanego albumu o Hasankeyf (obowiązkowo targując się i zbijając cenę). Czekała nas jeszcze dwugodzinna jazda do kolejnego przystanku na naszej trasie po południowo-wschodniej Turcji – do miasta Mardin.
Pełna galeria zdjęć z Hasankeyf znajduje się na osobnej stronie naszego bloga oraz na naszym profilu na Facebooku.