Góry to jedna z tych „kategorii” turystycznych, których nigdy nie potrafimy sobie odmówić. Także (bo i dlaczego mielibyśmy robić wyjątki) w czasie eskapad po Polsce. Będąc na Ziemi Kłodzkiej, nie mogliśmy odpuścić wizyty na Szczelińcu.
Szczeliniec Wielki znajduje się na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych, będąc najwyższym szczytem tychże gór (Gór Stołowych rzecz jasna) o wysokości 919 m. Najłatwiej dostać się do niego od strony wsi Karłów, gdzie u jego podnóża znajduje się całe „zagłębie turystyczne”, bary, restauracje, kramy z pamiątkami, a nawet mały park jurajski z dinozaurami.
Szczeliniec Wielki był pierwszą atrakcją turystyczną, zwiedzaną przez nas w trakcie wakacji’2009 (lipiec), spędzanych na Ziemi Kłodzkiej, z racji niedalekiej odległości od Scinawki Górnej, będącej naszą bazą wypadową. Jazda krętą, dość wąską drogą zajmuje mniej więcej pół godziny (uwaga, droga miejscami naprawdę mocno dziurawa).
Na szczyt Szczelińca Wielkiego (nie mylić z pobliskim Szczelińcem Małym, zamkniętym dla ruchu turystycznego) prowadzi droga zbudowana z dokładnie 665 kamiennych stopni oddana do użytku na początku XIX wieku przez ówczesnego sołtysa Karłowa.

Po dotarciu na szczyt dostajemy się do parku krajobrazowego, w którym podziwiać można przedziwne formy, jakie przybrały tu zwietrzałe skały. Atrakcją są także głębokie wąwozy i wąskie korytarze. W niektórych miejscach dzięki specyficznemu mikroklimatowi można nawet w środku lata zobaczyć śnieg.

Z historycznych ciekawostek: w 1790 roku na Szczeliniec wspiął się niemiecki poeta Johann Wolfgang Goethe, a dziesięć lat później szczyt zdobył późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych, John Quincy Adams. Oba te wydarzenia są upamiętnione tablicami.

Urokliwe krajobrazy Szczelińca były też wykorzystywane w filmie, tutaj kręcono sceny do filmu „Opowieści z Narni: Książę Kaspian”.


No i na koniec wskazówka praktyka: nie warto pozostawiać rodzinie pozostającej na dole, przed rozpoczęciem wspinaczki na owe 665 stopni, całego obciążenia kieszeni w postaci… pieniędzy. Na dole nie ma bowiem żadnych oznaczeń, ale wspinaczka kończy się na górze wejściem na teren parku krajobrazowego – a wejście to jest… odpłatne 🙂 Piszący ten tekst doświadczył na własnej skórze uczucia rosnących „oślich uszu”, gdy po 40 minutach SPACERU (spacerem jest tylko pierwsze 10 minut) po schodach zobaczył na szczycie KASĘ… Nie, nie wracałem spowrotem po 5 zł, ale trzeba było trochę sprytu, by bez kasy pójść dalej. Wszystkie zdjęcia ze szczytu są więc troszkę…. pirackie 🙂
Bardzo szeroka galeria zdjęć ze Szczelińca znajduje się na naszym facebookowym profilu.